Czasami jestem zbyt zmęczony i zbyt słaby By przeciwstawić się całemu beznadziejstwu Zaczynam upadać a mój umysł ciągle otwarty Na słowa które burzą mury i służą tylko złu Tak, Oni ciągle kneblują usta i wiążą dłonie I widzę jak upada świątynia budowana wiekami Choć słońce nie wstało ja w mroku już płonę A Najważniejsza daleko, nie obejmie ramionami Lecz zanim runę i pogrzebią mnie pod ziemią Będę zrywał te sznury, łamał swe nogi i ręce Nim ostatni głaz pokryty zostanie trawy zielenią Głowę będę miał wysoko i wszystko poświęcę Zasłużyłem na całe to gówno, zdaję sobie sprawę Grzebiąc się w tym latami odwróciłem ich uwagę Moim imieniem, które teraz wtopione jest w trawę I nie wynurzę się już nigdy, straciłem powagę Pod promieniującym słońcem i przy chłodzie gwiazd Z każdej strony świata niszczycielski wiatr Cegła za cegłą upada, nie zawróci już czas Moje miejsce pod ziemią, tyle jestem wart |