| I cóż znów się stało? Po raz kolejny jestem na kolanach I cóż mi pozostało? Modlę się do Najwyższego powyżej On jeden da mi siłę bym zapomniał o swoich cierpieniach On jeden sprawi, że porzucę brzemię rzeczywistości fałszywej
Och, Maleństwo, wprowadź mnie do całego twojego świata Gdy najcięższe chwile zbierają znów swoje żniwo Pozwól mi wejść oddanym Tobie, bo jesteś tego warta Niech zaopiekuję się Tobą... bo jesteś prawdziwą...
Wahasz się, bo jesteś zmęczona każdym swoim podejściem Pod każdą górę, którą widzisz na swoim horyzoncie Myślisz, że to, co się dzieje jest ostatecznym sensem Lecz pozwól mi stanąć tak, bym mógł wreszcie objąć Cię
Zbyt długo zwykłaś uciekać od promieniującego światła Pogrążyłaś się w ciemnościach na własne zatracenie Maleństwo, wiesz, że nie musi tak być, że to nieprawda Pozwól sobie na to jedyne, potrzebne, zbliżenie
Błędnie myślimy, że poczucie winy zrobi nas lepszymi Błędem jest to, że zamykamy się ze wszystkimi problemami Wiesz, Skarbie, że ważny jest cel, do którego dążymy Lecz ciężej będzie, gdy swoje życie spędzać będziemy sami | |