Stukot końskich kopyt pośród chat wiejskich Skry lecą spod podków, na niebie siedzi Księżyc Ku swemu przeznaczeniu drużyna się kieruje Wiatr wieje lekko, i deszcz maszeruje Wciąż góry, doliny, rzeki, lasy, pola Do gwiazd na niebie każdy z nich woła Ich myśli wędrują pośród każdej z wyżyn I tylko nadzieja, że będą szczęśliwi Gdziekolwiek zostawią ślad na tej nędznej ziemi Ktoś przechodzący obok swe życie odmieni Choć długa ta droga, i cisza niezmącona Widzą przed sobą obraz, jak każdy z nich kona Na skrzydłach wiatru, pod płaszczem niebios Wciąż gnają przed siebie, lecz pośród nich szyderczy głos Na nich spogląda postać z mrocznych miejsc I doskonale wie jaki każdych z nich jest Raz leśnym traktem, raz wiejską uliczką Choć myśleli że sen to, wrażenie już prysło Księżyc, Słońce, Gwiazdy nie są już takie same Wiatrem i deszczem... myśli ich kierowane Za nimi przeszłość, która była wichrowa Przed nimi nicość, niezmienne jej słowa Lecz cel wyprawy nieuchronnie się zbliża Pójdą razem w bój, gdzie Prawda nieszczęśliwa Chowając się przed Nim, na każdym kroku Śmiałkowie nie wiedzą, że szpiedzy są tu Gdzieś tli się w nich wielka moc zwątpienia Lecz Oni już stoją u bramy przeznaczenia |