Tak długo, jak każdy oddech wypełnia mnie Tak łatwo jest się zgodzić na ból Słuchając oddechu, który brzmi jak cierpienie Jak każda fala na pełnym morzu Zawsze starałem się myśleć o Niej Tworząc prawdziwy sens jej istnienia Choć kroczyła w dolinie ciemnej A powietrze nie miało nic do wypełnienia Nigdy nie spodziewałbym się, że trafi do mnie Że Ona będzie w stanie zaprzepaścić to, kiedyś Nie potrafiłem potwierdzić, gdy mówiła do mnie Że nie będę nigdy więcej mógł jej kroków śledzić Więc jak zawsze uśmiechałem się do Niej Pomimo obietnic których nie dotrzymywałem Widziałem że zaczyna kochać mnie Wychodzi z ukrycia, a ja zawsze się bałem I poprzez całą jej miłość do mnie Nie chciałem wziąć czegoś, czego nie mogłem Przez ślepotę postawiłem ją przy ścianie Łudząc się, że słowami jej pomogłem A jednak odważyła się i to mnie uderzyło Przekroczyła granicę mojej świadomości Zrobiła ten krok, i do mnie trafiło Że wydałem wyrok na jej niewinności A teraz gdzieś w przestrzeni, pomiędzy światami Patrzy na mój ból, który od środka mnie rozdziera Choć Bóg wie że próbowałem, pozostanę w otchłani Płacząc w ciemności, że z Nią umarła jej nadzieja I na każdym moim kroku widzę zagrożenie I z każdym mym oddechem czuję niepokój Każdej osoby, która odważy się stać przy mnie Lecz kiedyś Ona wróci, by odzyskać spokój |